Jesień Jesień – Listopad.
Pora zbiorów zakończona.
Kto o tym pamięta: sezonowość produktów, życie w harmonii z otoczeniem. Odpłynęliśmy daleko od realiów życia – pośpiech i szarpanina to nie życie, życie to cykle.
Obecnie znane to:
1. lodówka pełna – oraz
2. pora zakupów
Ja też spyrlam wyjątkowo dużo w tym roku: drewutnia podwoiła zasoby w stosunku do poprzednich lat, w spiżarni też nieźle to wygląda. Lata całe polegałam na Maminych przetworach, no ale come on, po 50-tce pora się usamodzielniać.
Jeszcze nie wymyśliłam, gdzie najlepiej ziemniaki trzymać, mąż postawił Veto na wejście z tym do piwnicy z winem. Zresztą, jak mawiała Babcia Jasia: od ziemniaków się chamieje, może poprzestanę na zwykłym uzupełnianiu jak się kończą ? – tyle, że ja bardzo lubię ziemniaki, a nie od każdego rolnika są smaczne.
Mam poczucie, że powoli zaczynam wchodzić w buty dawnych Matron – to jako dygresja, tak mnie naszło – wiek zobowiązuje. Jako nastolatka myślałam czasem o tym jak to miło będzie być starszą panią – Babcią, która niewiele musi, wiele może.
Bądźmy szczerzy: Nic nie muszę, wszystko mogę – dotyczy raczej niewielkiej garstki ludzi.
Dziwny jest ten świat
Będąc zaganiani codziennością wieku rodzicielstwa, czasem marzymy o spokoju i nic nierobieniu – nawet zwykłym wyspaniu się do woli.
Będąc w zimie życia z nostalgią wspominamy młodość i zabieganie – wtedy we wspomnieniach wydają się piękne. Sama widzę, że dopada mnie melancholia, gdy myślę o latach 90-tych. Świat wyglądał inaczej. Dzieci bawiły się pod domem, na podwórkach, życie było wolniejsze i bezpieczniejsze.
Ja siedziałam czasem na schodach biblioteki, która była na parterze domu (cukrowni Łubna – dworek taki) i z Dorotą czytałyśmy rejestracje na przejeżdżających samochodach.
Nie pamiętam, na czym polegała ta zabawa, grunt to, że samochodów było tak niewiele, że nadążałyśmy z odczytem.
To był dom mojego dzieciństwa, aż do czasu studiów. Zamknięty w enklawie zieleni, lekko oddalony od drogi, graniczący z Parkiem – istny błogostan.
Telewizja była na dobranoc – wieczorynka, może dlatego dzieci i ludzie ogólnie byli raczej szczupli, a otyli – to wiadomo było, że coś im dolega.
Kiedy na studiach zastał mnie internet, to pamiętam doskonale – nie wiedziałam, do czego i czy w ogóle może to kiedyś być pomocne. AGH miał pierwsze komputery – serwery może – na zajęciach na AE, kiedy adiunkt mówił o sieci, to moje jedyne skojarzenia były z siecią rybacką. Teraz dwulatek śmiga na ifonie smaży mały mózg.
Albo, wzięte z życia – lato tego roku:
Młody tata na spacerze z dzieckiem jadącym na trójkołowym rowerku w parku, tak zapatrzony jest w internet na ifonie, że maluch spada ze skarpy – taki to „quality time” rodzica z dzieckiem.
Ale, ale – są też dobre strony tego ustrojstwa. Dostęp do zasobów wiedzy na kliknięcie palcem. Zanim wejdzie AGI i zacznie nam kłamać. Systemy biometryczne, Face ID – czy my jeszcze jesteśmy u siebie, czy to już chów kontrolowany?
Kochajmy ludzi wokół siebie, miłość jest naszą siłą.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał,
stałbym się tylko miedzią dźwięczną albo cymbałem brzmiącym…
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest,
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku,
Nie unosi się pychą, nie jest bezwstydna,
Nie szuka swego, nie unosi się gniewem,
Nie pamięta złego…, wpółweseli się z prawdą…
Miłość nigdy nie ustaje.– 1 Kor 13











